Gdy pierwszy raz zetknęłam się ze
skrótem FLR nie wiedziałam, co to jest, a rozwinięcie tego skrótu:
female-led relationship kojarzyło mi się po prostu ze związkiem
Femdom. Na szczęście kilku uległych szybko podpowiedziało mi, że
nie można miedzy tymi zjawiskami stawiać znaku równości. Co
więcej, istnieje też coś takiego jak Loving FLR, oparte na
miłości. Ten koncept mi się spodobał, musiałam dowiedzieć się
więcej.
Jaka jest różnica między relacją
Femdom a FLR?
Femdom to określenie na szerokie
spektrum kobiecej dominacji w klimacie BDSM. Od opartych wyłącznie
na praktykach seksualnych sesji, podczas których Domina mniej lub
bardziej pastwi się (za obopólną zgodą) nad ulegającym jej
mężczyzną lub kobietą, po stałe, wieloletnie związki, w których
to kobieta dominuje i wykorzystuje "arsenał" środków
sadomasochistycznych na uległym partnerze/partnerce.
Termin Femdom zatem może dotyczyć
zarówno sytuacji jednorazowej, jak i związku (ze wszystkimi stanami
pomiędzy), natomiast tym, co pojawia się w każdej sytuacji są:
dominacja kobiety i sadomasochistyczne praktyki seksualne.
Tymczasem FLR to związek. Jak napisał
jeden z moich rozmówców o nicku "passenger": mowa tu o "stabilnej relacji, w
której maksymalna ilość aspektów związku (czasem może nawet
wszystkie albo niemal wszystkie) są skonfigurowane tak, że to
Kobieta podejmuje decyzje i wszystko jest podporządkowane, w
pierwszej kolejności i zawsze, Jej potrzebom, Jej dobrostanowi czy
Jej nastrojom, a czasem też wręcz zachciankom czy potrzebom chwili,
jeśli Ona je takimi postrzega. Może to być odmiana relacji
małżeńskiej lub nieformalnego, ale stałego związku, w którym
strony zgodnie dochodzą do przekonania, że Kobieta zawsze podejmuje
lepsze decyzje, lepiej zarządza z perspektywy obojga osób, nawet
jeśli pierwotnie mężczyźnie może się wydawać, że jest
inaczej. Jest to, innymi słowy, jakiś wyraz ogólnego poglądu, że
świat zorganizowany przez Kobiety byłby zdecydowanie lepszy niż
ten, z którym mamy do czynienia i jest to pomysł na to, żeby go
tak zorganizować w mikroskali. Facet ulega w jakimś sensie
kierowany racjonalną niemalże kalkulacją, że Kobieta lepiej
zagospodaruje zarobione przez niego pieniądze, lepiej zorganizuje mu
życie, lepiej wykorzysta i zagospodaruje jego wszelako rozumiany
potencjał. Ostatecznie także z korzyścią dla niego." W takim
związku mogą występować elementy BDSM, ale nie muszą. Zależeć
to będzie od upodobań i decyzji kobiety.
Jak ujął to inny rozmówca: "U
mnie jest tak, że to ja chcę się podporządkować, innymi słowami
wejść po pantofel i być tylko dla przyjemności mojej Pani.
Fajnie brzmi, ale nie może się na tym skończyć. Ponieważ
jesteśmy małżeństwem, to musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie
jak ma to u mnie wyglądać, przecież nie chcę najpierw powiedzieć,
że od teraz będę służył, a potem dalej robić to samo. To był
dla mnie sygnał do poszukiwań, prób zrozumienia, co może być dla
Pani fajne, co dla mnie, jak to połączyć. Szybko się okazało, że
ja jestem w stanie pójść dużo dalej niż Pani: bicie, wiązanie a
może nawet CFNM to coś, co mnie podnieca. Pani na razie chce być
od tego z daleka... No i właśnie.... Czy może się Femdom obejść
bez tego? Jedynym rozsądnym rozwiązaniem, na które trafiłem jest
coś, co Amerykanie nazwali Loving FLR. Polega to na tym, że Pani
dostaje to, czego chce, a uległy to, czego Pani chce. Wówczas
obeność BDSM w związku zależy tylko i wyłacznie od Pani. Można
mieć Loving FLR bez BDSM, Femdom już nie bardzo..." (jack)
FLR może być zatem związkiem
waniliowym, bez wyzywającej bielizny, szpilek, pejczy, surowych
spojrzeń i bicia. Już widzę te zawiedzione miny uległych... To
prawda, dla wielu z nich związek traci atrakcyjność, jeśli nie ma
tych erotycznych, fetyszystycznych i sadomasochistycznych aspektów.
Z drugiej strony jest to niejednokrotnie bardziej prawdziwa
dominacja, prawdziwe przywództwo, a nie udawany "teatrzyk",
w którym dominacja i uległość są tylko na chwilę. W FLR kobieta
decyduje o roli i typie erotyki. Może być też tak, że
usatysfakcjonowana i zaspokojona kobieta nagradza swego uległego
takimi perwersjami, o jakie poprosi ;)
Pantoflarz czy rycerz?
Potocznie i pejoratywnie mężczyznę podporządkowującego się w związku kobiecie określa się mianem
pantoflarza. Nawet niektórzy ulegli sami tak o sobie myślą i
piszą, że mają "naturę pantoflarza". Jeśli komuś
takie określenie pasuje, albo jeśli mężczyzna czerpie dodatkową
przyjemność z upokorzenia – proszę bardzo. Jednak można
spojrzeć na przywództwo kobiety i uległość mężczyzny z innej
perspektywy. Pozytywnym wzorcem może być tu relacja rycerza i damy
jego serca. Większość rycerzy miało swoją damę. Był to zwyczaj
zachodni, dworski. Rycerz wybierał damę, która wywierała na nim
wrażenie urodą i/lub cnotami.Tejże kobiecie rycerz ślubował
wierną służbę, polegającą miedzy innymi na obronie jej honoru i
czci w każdej sytuacji, dokonywaniu dla chwały jej imienia czynów
chwalebnych na turniejach i w boju, ale też np. służeniu jej przy
stole. Powinien także sławić jej mądrość, urodę i wszelkie
cnoty, jakie dama ta posiadała. Rycerz oddawał jej szacunek i
cześć. Dama ta nie musiała w przyszłości zostać żoną rycerza,
wręcz przeciwnie, często zostawała żoną innego, była to więc
miłość platoniczna.
Korzyści dla obu stron
Stabilny związek FLR, w którym obie
strony czują się dobrze w swoich rolach, może być bardzo
satysfakcjonujący i rozwijający. Kobiety jako liderki często
dysponują lepszymi zdolnościami komunikacyjnymi, empatią,
poczuciem odpowiedzialności za innych oraz większą otwartością
– czyli tzw. ‘miękkimi umiejętnościami’. Będąc głowami
rodziny troszczą się o wszystkich jej członków i sprawnie zarządzają zasobami. Natomiast
mężczyzna, zwłaszcza taki, który na co dzień, na polu zawodowym
musi okazywać stanowczość i twardość, w domu rządzonym przez
kobietę znajdzie wytchnienie od tej zewnętrznej zbroi, może
okazać wrażliwość, oddanie i znaleźć wewnętrzny spokój.